Tak sobie ostatnio myślałam, że "dieta na bliźniaka" nie powinna być samą dietą w sobie, ale powinna być stylem życia. Mam takie wrażenie, że żeby być zawsze przyzwoicie szczupłym trzeba nabyć pewne nawyki. Zarówno żywieniowe jaki fizyczne. Tzn ruch :)
Anetko o aerobicznej szóstce Weidera słyszę pierwszy raz, ale ćwiczenia te nie są mi obce. Chądząc jesienią na fitnes je wykonywałam, ale wspominam je strasznie. Do dziś pamiętam ból brzucha po nich :) Wprawdzie uważam, że efekt może być imponujący, ale jak się zmobilizować i być konsekwentnym? Ta cecha moje charakteru niestety leży u mnie odłogiem...
Anetko, Agnieszko skoro już wzięłyśmy się w garść, skoro już zaczęłyśmy to zacznijmy do końca! Wprowadzmy ruch w nasze życie wprowadzmy zestaw tych ćwiczeń w nasze życie! Damy radę aby nie być pasztetówką a zostać odtłuszczoną paróweczką! Damy rade musimy dla nas i dla naszych bliźniaków :) co by kiedyś nie musiały się wstydzić za własne grube matki, które nie umiały nic zrobić ze sobą, żeby o siebie zadbać!
wtorek, 17 lutego 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pozdrawiam wszystkie Panie :-)
OdpowiedzUsuńOj, Anetko, to coś dla mnie, tylko bliźniaków brak - do mnie nadprogramowe kilogramy przyszły razem z dojrzewaniem.
Mój zapychacz:
http://www.sonko.pl/e4u.php/1,ModPages/ShowPage/81
Dwie sztuki zapychają dokumentnie i na długo, podobnież tylko jedna sztuka z herbatą. Do tego ten styropian w polewie daje namiastkę słodyczy. Pozostałych smaków nie próbowałam, bo jakoś nie gustuję w pokarmach typu "różowa maź z perfumą identyczna z naturalną"